Jest godzina 12:05, wstałam całkiem niedawno, od rana boli mnie głowa więc niestety dzień zapowiada się słabo tak jak wczorajszy wieczór. Powoli zaczynam mieć siebie dość, myślenie o przyszłości mnie "psuje", ale wiem że to konieczne. Wyniki matur, rekrutacja na studia, "a co gdyby...", do tego kilka eventów w wakacje, no i później przeprowadzka, zaczynamy nowe życie. A co z przyjaźniami które zostawimy w rodzinnym mieście? No i tak to wygląda od jakiegoś tygodnia...
Żeby nie smucić do końca wpisu, garść pozytywnych wiadomosci :)
Środowy wieczór przejdzie do historii :) Piątek, wyjazd do Krakowa (tak jak pisałam z busa) też było całkiem przyjemnie. W weekend nie działo się nic specjalnego chyba... aaaaa nie, w niedziele kupiłam sobie 4 pary butów, nie, nie przesadziłam :) wszystkie mi były potrzebne.
W poniedziałek po raz drugi Kielce, sukieneczka wpadła, nie czarna, o dziwo, sama jestem zaskoczona. Dobra, idę myć okna, ocieplanie bloku skończone, nie można siedzieć non stop, gdy robota czeka. Poza tym jak się czlowiek czymś zajmie to nie myśli o pierdołach, nie? :)
Make a wish <3