wtorek, 29 lipca 2014

O "przyjaźni" :)

Szkoda, że Anonimowy ktoś nie chciał się podpisać w komentarzu :) Ale własnie ten ktoś zaproponował żebym coś więcej napisała o "przyjaźni" :) podkreśliłam, żeby reszta przyjaciół nie czuła się urażona :)

Hm... I na wstępie, chciałabym napisać że jest granica między życiem internetowym a prawdziwym życiem, której nie chciałabym przekroczyć. Więc nie oczekujcie mega obszernego wpisu ze szczegółami :)

Co mogę napisać? Znamy się na pewno ponad 5 lat, jesteśmy z tego samego miasta, mamy wspólnych znajomych, łączy nas... pasja. Całą przygodę zaczęłam ja, z tego co pamiętam, dość nietypowo i dziwacznie, ale wszyscy mi zawsze powtarzali że nie jestem normalna :)) Trochę czasu już minęło od tego wydarzenia, mimo wszystko wspominam je bardzo miło i wiem że gdybym nie była tak impulsywna jak jestem, nie byłabym teraz w tym miejscu i nie pisałabym tego wpisu :) Dużo mu zawdzięczam, po części dzięki niemu spełniłam kilka swoich marzeń (Fair Play Dance Camp, trip po Polsce).

Przyjaźń damsko-męska? Czy to istnieje w ogóle? Pamiętam jak własnie z nim się kłóciłam na ten temat (jedna z pierwszych sprzeczek, dlatego ją zapamiętałam), upierając się że nie, że nic z tego nie będzie :) A teraz sama już zgłupiałam i nie wiem co napisać :)

Wiadomo, nie ma znajomości idealniej, bo co to byłaby za przyjaźń, bez sprzeczek, kłótni, nuuudaaa maax (:D) Nie raz jestem na niego wkurzona, drażni mnie, miewałam nawet momenty że chciałam zerwać znajomość, bo nerwów brakowało, ale z perspektywy czasu zdecydowanie więcej było tych momentów "na plus" :)

Przed nami próba czasu i kilometrów... Hm...  A z racji takiej że szanuję jego prywatność, może na tym zakończę wpis :)

****************
Zupełnie z innej beczki. Dziś śmieszna sytuacja. Godzina 14. Dzwonek do drzwi. Listonosz. List do mnie przyszedł z uczelni na którą się swoją drogą nie dostałam (bye, bye, Poznań :( ). I zaczęła się gadka. Wyjątkowo lubię tego pana listonosza, więc o pogodzie, polityce i studiach porozmawialiśmy. "Podpisik i datę poproszę", zadowolona coś nabazgroliłam, podziękowałam i co? do zobaczenia. Taaak... nie spodziewałam się że aż tak szybko się zobaczymy :D Nie minęło 5 minut, znów dzwonek... "Coś nie mogę się doczytać (...) Zakochana chyba...". Co się okazało? Zamiast podpisu i daty, owszem napisałam datę i... Busko-Zdrój :D Tak więc jutro idę do urzędu się przerejestrować, zmieniam imię i nazwisko :) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz